13.11.2020, 12:23
Kolejnym prezydentem-elektem USA będzie Joe Biden
Cały świat bez wątpienia z nieukrywanym zaciekawieniem śledził bieżące wybory na prezydenta w Stanach Zjednoczonych. Największymi konkurentami byli obecna głowa państwa Donald Trump oraz były wiceprezydent Joe Biden. Przedstawiciel Demokratów cieszył się nawet sporym poparciem, ponieważ w zasadzie cały czas utrzymywał się na głównym miejscu w sondażach w okresie wyborów wstępnych. O pozycję głowy kraju konkurował z Kamalą Harris u boku, czyli kandydatką na urząd wiceprezydenta. Ciekawą okolicznością może być to, że nie jedynie większość Demokratów okazała poparcie dla kandydatury Bidena, ale również i część osób identyfikujących się z partią republikańską. Były wiceprezydent mógł również liczyć na poparcie od wielu osób pracujących w mediach, na przykład piosenkarze, aktorzy albo celebryci. Dosyć interesującym faktem może być to, że także i były premier Polski - Donald Tusk pokazał swoje poparcie dla Bidena. Jak sprawozdają amerykańskie informacje, Joe Biden zwyciężył zdecydowaną większością punktów i to on został wybrany 46. prezydentem USA.
Donald Trump zaczął straszyć pozwami
Wysunięcie się na prowadzenie przez Joe Bidena jest niepodważalne, przecież ponad siedemdziesiąt siedem milionów Amerykanów zechciało postawić na niego głos. To znaczy, że zagłosowało na niego o ponad pięć mln więcej ludzi, niż zagłosowało na Trumpa, w takim razie głosy w procentowym przeliczeniu różnią się o jedynie 3,4%. W związku z tym, prezydent kończący swoją kadencję powiedział, że pragnie wnieść akt oskarżenia o zmianę rezultatu, który - w jego przekonaniu - został kłamliwy, natomiast głosy listowne, były policzone po skończeniu procesu oddawania głosów. Prawnicy z biura Trumpa są zdania, iż to właśnie w Pensylwanii i Michigan doszło do podobnych incydentów, zatem będą domagać się anulowania głosów korespondencyjnych, które nadeszły do komitetu wyborczego po 3 dniach po zamknięciu wyborczych lokali, nawet w przypadku, kiedy pieczątka miała właściwą datę, która będzie dowodem, że głos jest ciągle istotny. Ponoć także miały być policzone głosy nieważne, jednak urzędnicy stanowi nie chcą uznać tego typu pretensjiraportów. Pragnąc wykazać błędność rezultatu elekcji, sztab Trumpa byłby zmuszony zaświadczyć, że podobne nieprawidłowości występowały na znaczną skalę. Jak na razie jednak, triumf Bidena jest znaczący, więc to on stanie się kolejnym prezydentem Stanów.
Zostaw komentarz
Brak kometarzy